sobota, 6 grudnia 2014

108 - trudno

Od 4 dni cos jest inaczej
Cos przeskoczylo....
Siedze w pokoju, niewychodze.
Nie mam ochoty z nikim rozmawiac.

Prawie nic nie jem...

Z tego co pamietam bilanse...

3 grudnia-  480 kcl
4 grudnia- 253 kcl
5 grudnia- 80 kcl
6 grudnia- 320 kcl

Dla mnie jest... Jak na razie dobrze...
Ale czuje sie paskudnie.
Zapuscilam sie tak strasznie, ze przytylam jeszcze
4kg.
Rzygac mi sie chce, jak patrze w lustro.
Pije z 6 kubkow herbaty dziennie.
Niezle mnie to przeczyszcza....

Czyzbym wracala? Chyba wracam...
Chociaz mowilam to juz tyle razy
.. ale czuje, ze cos jest inaczej

czwartek, 30 października 2014

107 - czekam


Jestem. Jestem.. nie zniknęłam. Po prostu czekałam na nowy miesiąc.
Cały czas mam nadzieje, że wraz z nim przybędzie siła, która da mi kopa w dupe.
Która przypomni mi jak to jest walczyć... bo chyba zapomniałam.
Moja waga cały czas waha się między 53kg a 54kg.
Więc czekam.
Może się uda.
Może nie
Może któraś z was da mi w komentarzu porządną motywacje...
Już nic nie wiem.


środa, 8 października 2014

106- Trudny końca początek

To był ciężki dzień.
Pierwsza świadoma walka z jedzeniem od paru miesięcy. Pod koniec dla upadłam. Ale to nic....
Bo jutro już nie upadnę. Bo znowu znam swój limit. Znam swoje możliwości. Przypomniałam sobie.
Dzisiejszy bilans? 800 kcl? Coś koło tego.
Jutro będzie mniej.... będzie mniej i mniej i mniej. Aż w końcu skończę na głodówcę, która
zakończy moją historie na wadzę 40kg.
Ale do tego jeszcze długa droga. Nie mogę myśleć tak bardzo w przód bo polegnę.

52kg. - Najbliższy cel. Uda się w ciągu tygodnia. Już ja tego dopilnuje.

Tracę grunt pod nogami. Upadam.

poniedziałek, 6 października 2014

105

Wiecie co wam powiem? Mam tego kurwa dość.
Teraz, kiedy płaczę nocami, bo nie potrafię się uwolnić od pro-any i kiedy następnego dnia obżeram się, bo mój organizm czuje się wygłodzony... zastanawiam się czy serio było mi tak źle? Czy serio musiałam sobie tak spieprzyć życie? I czy naprawdę jestem taka głupia, że mimo tego bólu chce to kontynuować. Chce dalej w tym trwać? Nie rozumiem. Nie wiem nic
Płacze, bo doszłam do takiego stanu, że czuje się niczym.

I do tego pierdolonego komentarza, pod poprzednim postem. Nie do cholery. Nie usunę tego bloga. Bo jest tu moja historia, które być może odwiedzie ludzi od tak głupich pomysłów. Poza tym to mój blog, tak? Nikt nie ma prawa mi mówić co mam z nim zrobić. On tu zostanie. Mogę z niego zniknąć na dobre. Ale go nie usunę, bo jest on częścią mnie. Wylewałam przy nim łzy i uśmiechałam się. Cierpiałam, martwiłam się i cieszyłam. Dlatego nie chce więcej takich komentarzy.

Nie chce też komentarzy typu "czemu wróciłaś?". Wróciłam bo chciałam. Taka była moja decyzja. Widać tego potrzebowałam. Jest tutaj mój pamiętnik. Pamiętnik, którego nikt nie znajdzie. W którym mogę pisać, wszystko bo jestem anonimowa. Jestem sobą. Chociaż raz w tym pierdolonym życiu.

Jak jest? Jest źle. Jest okropnie. Przytyłam. Wróciłam do pierwotnej wagi. Kurwa tak. Nie wiem jak. Za bardzo dałam się porwać wolności. No bo przecież przez chwilę było normalnie. Przez moment było dobrze. Ale wszytko się kończy. Lecz w moim przypadku, chwile potem zaczęło się piekło. Ile będzie trwało? - nie wiem.
Nie wiem jak teraz to będzie wyglądać. Jak będzie wyglądać, ten blog, moje życie. Moje marzenia, moje cele. Nie wiem....

środa, 30 lipca 2014

104 -glupi ludzie

Oj glupi, glupi ludzie. Glupia ja, ktora myslala, ze tak latwo odejdzie.
Ale spokojnie. Wy tez jestescie glupi, myslac ze nie dam rady, ze sie poddalam.
Nie bylo mnie pare dni, a moje zycie juz sie pokomplikowalo. Przestalam sie odchudzac, i co? I zawitalam dzis do was z waga 50kg. Nie wiem jak to sie stalo. Ale jest dobrze. Im mniej mysle o odchudzaniu tym mniej jem.

Tak wiec.... Chyba wracam? Nie wiem. Nie wiem czy mi sie oplaca.
Jesli juz wroce, to prawdopodobnie bez szczegolowych bilansow, to wlasnie one mnie zniszczyly i to przez nie poleglam.
Ojeju, sama nie wiem co na pisac. W glebi mojego serca, kolata sie taka mysl, ze chce tu zostac. W tym "swiecie". Z wami. Z osobami ktore sa ze mna i ktore mnie wspieraja.

To dzieki wam zawsze wiedzialam, ze moge duzo osiagnac. To tu zobaczylam, ja duzo potrafie wytrzymac, jak silna jestem.
Chyba mozecie powitac mnie z powrotem

Ciekawe jak szybko pozaluje tej decyzji

czwartek, 24 lipca 2014

REZYGNACJA

Wiecie co? Tyle się ostatnio wydarzyło. Tyle rzeczy sobie uświadomiłam.

Za miesiąc zaczynam technikum. Tak naprawdę zaczynają się najlepsze lata mojego życia. Nie chce ich zmarnować. Zmieniam się. Mój wygląd i osobowość nie są już takie jak rok temu. Teraz chce korzystać z życia.  Odchodzę z gadu gadu. Nie będę już tam wchodzić. Tak samo ask. Odcinam się całkiem od tego świata, który mnie tak zniszczył.
Czy kończę z odchudzaniem? Nie. Ale nie chce, żeby TO było moim priorytetem. Będę chudnąć. Powoli, w swoim tempie. Czasem zrobię parę głodówek.

Trudno mi zostawiać bloga. W końcu tyle przeszłam. Nie byłam tu wcale długo, ale zdążyłam się bardzo przywiązać. Sądzę ,że jeszcze kiedyś tu wrócę. Żeby zobaczyć co u was. Żeby czasem napisać jakiegoś posta.

Tak więc, żegnam. Życzę wszystkim powodzenia.
Odchodzę z szerokim uśmiechem na ustach, bo właśnie teraz uświadomiłam sobie co jest dla mnie najważniejsze!

poniedziałek, 21 lipca 2014

103- powoli

Powoli. Powoli, powoli zaczynam od nowa.
Przez ostatnie dni potrafiłam jeść niewyobrażalne ilości jedzenia. Nie wiem... 1000kcl.... 2000... może nawet i 3000.
Coś strasznego. Powoli się ograniczam. Jem coraz mniej. Wczoraj było z... 1200 kcl? Dziś wyjdzie mi koło 900kcl... Jutro cały dzień nie będzie mnie w domu, więc może wyjdzie ze 300kcl. I potem cały czas na takich albo niższych bilansach ,żeby wrócić do wagi 50kg... a potem musi być tylko lepiej...




Już niedługo nadejdą normalne posty.

piątek, 18 lipca 2014

102 - od jutra

Miałam nie dodawać posta. Ale przypomniałam sobie, że jak go nie dodam to znowu zniknę na nieokreślony czas. A tego nie chce. Od jutra od nowa walczę. Mój limit na jutro? 500kcl.

Tak. Potrzebuje dać sobie limit. Potrzebuje wreszcie zacząć od nowa moje odchudzanie.
Zastanawiałam się też nad założeniem tumblr'a. Jednak nie jestem pewna czy będę w stanie go prowadzić.

Macie jakieś tumblr'y? Jeśli tak... podeślijcie... może znajdę tam motywacje, dzięki której nie przekroczę jutro limitu.

czwartek, 17 lipca 2014

101 - ????

Miałam nie wracać.... miałam.
Miałam wrócić chudsza? A wróciłam jaka? Grubsza.
Miałam.... ehh tyle rzeczy miałam zrobić. Tyle rzeczy miałam osiągnąć.

Przeczytałam wszystkie notki na moim blogu. Tyle razy upadałam i tyle razy się podnosiłam. Sama nie wiem. Jestem beznadziejna. Uświadomiłam sobie tylko to, że bez bloga... i bez was nie daje sobie rady. Jesteście dla mnie wsparciem, podporą. Tyle razy już to pisałam, ale nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo zależna od innych rzeczy jestem. To straszne. Że nie potrafię sama, poradzić sobie z wieloma rzeczami. To naprawdę okropne.

Potrzebuje wsparcia. Jakby ktoś znów mógł mnie wesprzeć na gg. Byłabym wdzięczna. Chodzi mi o zwykłe popisanie. Najlepiej opowiedzenie, jak radzicie sobie w chwili słabości. Może znowu dostanę kopa.... i wszystko będzie okej....

Licze na was.. mam nadzieje, że po tak długiej nieobecności dalej ktoś tu do mnie zagląda..... potrzebuje was

gg: 50953836

środa, 2 lipca 2014

100 - zjebałam

ZJEBAŁAM ZJEBAŁAM ZJEBAŁAM ZJEBAŁAM. !!

Setny post miał być pokazaniem, że dobiłam do wagi 49 i co? i dupa! Straciłam siły. Odpadłam. Po tych dniach nie byłam w stanie funkcjonować. Obecna waga? 50,5kg.
Nie jest źle. Odpoczęłam dwa dni. Nabrałam sił. I znowu zaczyna się ta sama historia.

Wiem jakie komentarze się pojawią. Szczerze? W dupie to mam. Jestem na siebie zła. Przepraszam.
Ten post, jest tylko pokazaniem tego, że żyje. Następny dodam gdy waga pokaże 49,5kg

Trzymajcie się moje kochane. Pamiętajcie, że Was wspieram i podziwiam! <3

poniedziałek, 30 czerwca 2014

099- bez uczuć,be smutku,bez rozczarowań =bez głodu

" Wkrótce tak się przyzwyczaiłam do poszczenia, że nawet kiedy chcę coś zjeść - nie moge. Nie czuje głodu"

"Chociaż nie jem, czuję się napchana. Już od kilku dni nie mogę się załatwić, a czasami mam zawroty głowy. Jedyne co mnie podtrzymuje na duchu to fakt, że gdy rano staję na wage, to widzę, że znowu schudłam"

Bardzo mi się kiedyś podobały te cytaty. Szczególnie pierwszy. Był on zapisany w moim zeszyciku. Był moją motywacją. Wiedziałam, że jak się postaram, to też po pewnym czasie przestanę czuć głód. No i co? Stało się.
Obecnię, potrafie przesiedzieć cały dzień bez jedzenia. Nie ciągnie mnie do niego. Czasem gdy jestem w kuchni, czy u kogoś, skubnę jakiś owoc czy coś innego, żeby zachować pozory.
Powiem wam, że to naprawdę wygodne. Nie płakać, siłą nie odciągać się od lodówki, nie leżeć na łóżku trzymając się za brzuch, bo napierdala z przejedzenia.

Karin ostatni raz otrzepuje kolana i wstaje, unoszac wysoko głowę. Wygrałam. Udało mi się wygrać zanim się poddałam. Udało mi się zrobić coś, czego się nie spodziewalam.
Karin- 1, jedzenie- 0

Dzis znów ta sama historia. Mama przyjechała
"Karinko, zaraz bedzie obiad. Jesteś głodna?"
"I to jak! Nałóż mi te dwa kotlety, i dużo ziemniaków... A gdzie sos?"

Ślinka mi ciekła jak na to patrzyłam, moglabym sie rzucić i zeżreć to wszystko, a i tak cały obiad skończył w koszu na śmieci. Marnuje jedzenie. Ale co poradze? Bezdomne koty będa miały co jeść..

Bilans:
Ś: 5 czereśni -23kcl
O: poł pomidora- 11kcl
K:dwa wafle ryżowe- 70kcl
=104kcl

niedziela, 29 czerwca 2014

098 - Mniam taka pyszna jajecznica.

Bilans:
Ś: garstka czereśni - 20kcl
O: kawalek ciasta -60kcl
=80kcl



Mmm... na śniadanie tata robił sobie taką smaczną jajecznicę.
"Kari, chcesz jajecznice?"
" Tak tato".
Miałam przed sobą ten talerz pełen, tłuszczu i kalorii. Powoli oblizałam usta i sięgnęłam po widelec. Nadziałam soczystą kiełbaskę i przybliżyłam do ust. Powąchałam. Mm.. taki piękny zapach. Otworzyłam usta. I coś we mnie pękło. Siedziałam tak może z 5min. Przelatywały mi przed oczami obrazy. Zaczynanie mojego odchudzania. Cieszenie się gdy waga leciała w dół. Te trudne momenty, kiedy leżałam na łóżku i zwijałam się z bólu. Z głodu. Psychicznie cierpiałam jeszcze bardziej niż fizycznie. To właśnie wtedy myślałam. Szybko poleciałam po woreczek foliowy i wrzuciłam do niego całą jajecznice.
Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na fotelu. Głowa mnie rozbolała i tak samo brzuch.




O 14 pojechałam do koleżanki. Nie myślałam, że będę tak często wychodzić w wakacje. No cóż. Miła niespodzianka w sumie...
Pech tylko taki, że zjadłam u niej kawałek tego ciasta. Ale byl malutki
Małpa zmusiłamnie jeszcze do oglądania horroru. W połowie wyłączyłyśmy. Za bardzo sie bałam.

Dziś stanęłam na wage.  Nie zadowala mnie ona. Nadal jest za dużo. O wiele za dużo...







sobota, 28 czerwca 2014

097- jeszcze odrobine

Bilans
Ś: wafel ryżowy - 35kcl + miseczka czereśni - 105kcl
=140kcl

Cholercia. Trochę więcej niż planowałam ale to nic.
Sporo dziś ćwiczyłam wiec chyba nie ma tragedii.
Miałam dziś wyjść, grać z chłopakami
W piłkę nożną. Ale pech chciał, że się rozchorowałam. Od rana leżewłóżku z moim kochanym kotkiem, który grzeje mi kolanka. Miło

Tak sie boje. Boje się, że za te 3 dni na wadzę nie zobaczę 49kg.
Boje się, że w takim tempie do obozu nie zobaczę 45kg.
Że we wrześniudalej bede gruba.
Że nie pokaże tego na co mnie stać. Że pokaże moją słabość do jedzenia. A przecież najgorsze jest to, że ja umiem nie jeść.

Macie dla mnie jakieś porady? Co zrobić, żeby zrzucić jeszcze więcej w ciągu tych 3 dni?

piątek, 27 czerwca 2014

096- przerwa

Bilans
Kawalek kielbaski - 100 kcl

Mialam dwa dni przerwy. Jadlam. Malo ale jadlam. Od dzisznowu mini glodowki do wtorku. Dzis nawet nie bylam glodna.

Dostalam nowy telefon. Obecnie dodaje z niego posta, bo jestem poza domem, a wyszlam z zalozenia ze wypadaloby cos napisac.

Jest dobrze. Obecnje przefarbowalam wlosy i jestem blondynka. Nawet mi ladnie w tym kolorze. Jestem zadowolona <3

Obecnie licze, ze jutrzejszy dzien bedzie tak udany jak dzisiejszy

wtorek, 24 czerwca 2014

095 - koniec

Bilans:
0 kcl

totalne zero. Nic... nic a nic. Od 12 chodzę po mieście i właśnie weszłam do domu. Czuje się słabo. Kręci mi się w głowie. Dlatego jutro zjem porządne śniadanie. Teraz marzę tylko o śniee..
Położyć się i zasnąć.
Wybaczcie, że nie napiszę nic więcej, ale jestem wykończona.

Miłego wieczoru. Dobranoc kruszynki <3

095 - HURA + zdjęcia

Jak stanęłam na wagę to, aż pisnęłam ze szczęścia.
waga: 50,7kg 

Jestem z siebie dumna. Pierwszy raz udało mi się osiągnąć to co zamierzałam. Dziś planuje głodówkę. Nie będzie mnie cały dzień w domu. Gdzieś tam w głębi mnie mam nadzieje, że 1 Lipca ujrzę na wadzę 48kg. Nie wiem czy to możliwe. Ale.. będę się starać. Do trzech razy sztuka. Nie popełnię znowu tego samego błędu, i nie pozwolę sobie na "trochę" więcej, bo już schudłam. O niieee.!

Dziś się zmierzyłam....

Wymiary z 30 marca:
waga: 52,8kg
Łydka: 34cm
Połowa uda: 41cm
Udo: 55cm
Brzuch: 82cm
Talia: 64cm



Wymiary z dzisiaj (24 czerwiec):
waga: 50,7kg
Łydka: 33cm
Połowa uda:  40cm
Udo:  52,5cm
Brzuch: 78cm
Talia: 62cm



No i zdjęcia. Pierwsze sprzed 2dni, a drugie dzisiejsze.





Nie jest jeszcze tak jakbym chciała. Jeszcze dużo mi brakuje. Bardzo dużo. Ale... no trochę się cieszę. Podobają mi się te zdjęcia. Chociaż te nogi.... eh.. oby za te pare kilogramów były na tyle chude, bym i nimi mogła się podzielić.

Wiecie co? Nareszcie coś się zmienia. To takie błogie uczucie.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

094- wowowowow

bilans:
Ś: pół jabłka- 40kcl
O: 3 precelki ( nie wiem jak to nazwać..) -129kcl
= 169kcl


Ćwiczenia:
1h jazdy rowerem
1,5h gry w kosza.


Ejj no. Jestem tak niezadowolona z bilansu, że o matko. Mam wrażenie jakbym zjadła strasznie dużo..
Zrobię sobie dzisiaj zimną kąpiel.
Trochę wyszłam z doła. Przewietrzyłam się. Spotkałam ze znajomymi. Jest okej. Widzę trochę efekty. Podobają mi się moje nogi. Jeszcze 5kg... jeszcze 5kg i będą takie jak chce.. a potem to tylko doskonalenie jeszcze bardziej tego czego pragnę.

21 lipca jadę na badania. Niby kontrolne, bo potrzebuje do szkoły, ale jednak trochę się boję. Nie przestanę chudnąć. Ale jeśli moje plany wcielę w życie i się uda, to na badania pójdę z bmi 17.1. Mam nadzieje ,że się do tego nie przyczepią.
No zobaczymy. Jutro nie idę do szkoły, więc będę mogła się wyspać. Uff nareszcie. Brakowało mi tego.
Snu... obym tylko mogła zasnąć.


Przez wakacje zmienię się cała. Przefarbuje włosy, schudnę. Zmienię swój styl ubierania się. Wreszcie będę wyglądać tak jak chce.
Do tego całkowicie zmieniam towarzystwo. Dla mnie coś takiego to jak wygrać na loterii. No wiecie. Mam pustą kartkę. Mogę zacząć od nowa. Swoje nowe życie. To jest piękne..... nie mogę się doczekać.


niedziela, 22 czerwca 2014

093 - no cóż..

Bilans:
Ś: sałatka z ogórka i połowy pomidora (35kcl)
O: dosłownie parę klusek z obiadu (27kcl)
K: -------
=62kcl


Oglądałam dzisiaj filmy. Jeden.. drugi... trzeci..
Potem książka... jedna... potem druga..
Czemu za każdym razem płakałam? Czemu mam tylko książki o nieszczęśliwej miłości? Czemu jestem tak wrażliwa na samotność?
Ciągle płaczę. Chodzę smutna i przejmuję się różnymi rzeczami nawet jeśli mnie one nie dotyczą.
Czasem mam wrażenie, że za bardzo wtrącam się w życie innych... chociaż tak naprawdę mało mnie ono obchodzi.
Może jestem masochistką? Ciągle dokładam sobie problemów. Jeden za drugim. Czuje jak psychika mi siada. Mam wrażenie, że długo tak nie pociągnę.
Mój dół dzisiejszego dnia osiągnął najwyższy poziom.... co nawet widać po bilansie. Zastanawiałam się nad jakimiś ćwiczeniami. Jednak zrezygnowałam. Burza uratowała mnie od wyjścia z domu. Ostatecznie cały dzień przeleżałam w łóżku. Nawet nie miałam siły się podnieść.
Wkurwia mnie to ładnie mówiąc. A teraz czeka mnie najtrudniejszy tydzień. Pójście do fotografa. Zakończenie roku. Bal. Zawożenie świadectw. Głowa mi pęka od tego wszystkiego. Ten stres mnie wykańcza. Ile tak można? Tydzień? Dwa? Ja tyle nie wytrzymam.
Ja pierdziele... te wahania nastroju wykańczają mnie bardziej niż brak jedzenia.
Jestem wykończona.
Najchętniej to położyłabym się i przespała ze 3 dni.... Zrobię tak w wakacje... właśnie wakacje... jak ja zagospodaruje tyle czasu? Może zacznę jednak ćwiczyć... taak.. przydało by się...



no i przy okazji się nudzę..... ehhh   ASK

sobota, 21 czerwca 2014

092 - "Zdecyduj się"

ASK

Wracam i uciekam. Wracam i uciekam. I tak bez przerwy. Wypadało by się ogarnąć, no nie? W końcu trochę ponad tydzień i zacznie się lipiec. A ja nie zamierzam, tego zawalać.
Wczoraj waga narobiła mi strachu. Ale wcale nie jest tak źle.

Waga: 52,7kg

Bilans:
Ś: jabłko (65kcl)
O: Kawa (40kcl) 3 czereśnie (15kcl)
K: ----------
=120 kcl


Czy jestem zadowolona? Oczywiście.
Ale nie osiągnęłabym tego, gdyby nie wasza wczorajsza pomoc.
Naprawdę dostałam kopa w dupę. Miło, że tyle osób się do mnie odezwało. Zechciało napisać i pomóc.
Naprawdę dziękuje.



Chyba wróciłam. Na razie mam siłę, i będę walczyć, przynajmniej do końca tego miesiąca. Zobaczymy co będzie później.
Muszę się nad tym wszystkim zastanowić.


Piszę ten post prawie cały dzień. Coś dopisuje, kasuje. Wklejam, wycinam. I znowu piszę.
Nie umiem się z wami podzielić tymi emocjami, które obecnie we mnie siedzą.
Ale jest dobrze C;

Jest już wieczór. I jest idealnie. Ahhh kocham takie dni. Chce takich więcej !

piątek, 20 czerwca 2014

091 - umieram

Nie umiem
Nie umiem opanować chęci do jedzenia.
Czyżbym za mało nienawidziła swojego ciała?
Nie wiem.
Stanęłam przed chwilą na wadzę...

53,7kg
Czyżby to było ostrzeżenie? Waga trochę mnie przestraszyła. Może to ona da mi motywacje.
Chcę się ogarnąć. Chce walczyć.
Za mało obecnie we mnie siły.

Jedyne o czym obecnie myślę, to gdzie się pociąć, żeby za bardzo się rzucało się to w oczy na polonezie.
Na nadgarstku, który potem obwiąże czarnymi rzemykami? Na biodrze? Żeby pod sukienką nie było tego widać. Może pod piersiami? Może na brzuchu? Może na kostce? Nie wiem.

Płaczę.

Czuje się taka bezsilna. To właśnie w tym momencie potrzebuje waszego wsparcia.
Teraz już mi nawet wszystko jedno...
Chociaż miło by było gdyby ktoś napisał : 50953836



czwartek, 19 czerwca 2014

090 - shit

Wczorajsza głodówka się nie udała. No nic. Nic straconego. Za to dzisiejsza się uda. Czemu? Dopiero wstałam, za 1,5h wychodzę do koleżanki. Nawet nie będę miała czasu zjeść. Potem będziemy zajęte robieniem albumu, a potem wyciągnę ją na spacer. Do domu wrócę, pewnie koło 18. Takie przynajmniej mam plany. A potem posiedzieć do 21 i położyć się do łóżka z uśmiechem na twarzy.



Od dziś zaczyna się mój najtrudniejszy tydzień. W tydzień muszę schudnąć 3kg. Od dziś chce spróbować być na głodówce do niedzieli. W niedziele wszystko się okaże, bo dopiero wtedy stanę na wagę i zobaczę, czy mój cel jest realny, czy też nie.
Boje się. Bardzo się boje. Ale nie chce zaprzepaścić tego co osiągnęłam. W końce czerwiec miał być miesiącem zmian. 
Miesiącem kiedy zobaczę czwórkę z przodu. I tak będzie. No bo ile można wpierdalać. Trzeba się w końcu ogarnąć!



wtorek, 17 czerwca 2014

089 - od nowa?

Odzywam się. Było źle.. ale będzie lepiej.
Dziś byłam na zakupach. Kupiłam dwie genialne koszulki...i stwierdziłam ,ze koniec. Kurde.. wiem jak chce wyglądać. Wiem w jakim stylu chce się ubierać.... no i wiem jakiego ciała do tego potrzebuje. Znowu nabrałam motywacji. Od jutra na ostro ,żeby nadrobić z wagą!

Oby ta motywacja szybko nie odeszła.

Wgl!! Ta dziewczyna pobiegła... zabrakło jej 6s! WYGRAŁAM
Jestem taka szczęśliwa i dumna z siebie. Jestem wniebowzięta. Dziękuje Wam za wsparcie. Jutro postaram się zrobić głodówkę. Mam nadzieje, że mi się uda. Tyle zawalałam ,że na poloneza nie będę miała 49kg, ale do tych 50 chciałabym dobić....


Cel na 25 czerwiec - 50,5kg.

Daje tą połówkę ponieważ nie jestem pewna czy dam rade idealnie zejść do 50kg. Ale teraz muszę się naprawdę spiąć... ale wierze w siebie. Wiem, że kiedy mam motywacje mogę wszystko. Wybaczcie, muszę się znowu dowartościować.
Od jutra znowu bilanse. 
Jeju... muszę ogarnąć tego bloga. Nawet teraz.. piszę co mi do głowy wpadnie. Tak jak w moim pamiętniku. no nic... życzcie mi szczęścia na jutro.

Jakby ktoś chciał: http://ask.fm/iwonttobelikeyou

niedziela, 15 czerwca 2014

088 - przepraszam

Znowu wszystko zawalam. Znowu żre jak prosie i nie potrafię przestać. To takie okropne uczucie. Jaka waga? 52,5kg. Wiele się nie zmieniło ale moje 49kg się oddala. Nie wiem co mam robić.

Miałam dziś zacząć dietę... zapomniałam o tym. Znowu żarłam... brokuły, czereśnie, lody, kanapka... jedna... druga.. i jeszcze bułeczka, trochę paluszków. RZYGAĆ MI SIĘ CHCE
Nie potrafię się powstrzymać. Co się ze mną dzieje...

Co do biegów... miałam dwa najlepsze wyniki w szkole. Nie jest źle. Teraz to czy wygram czy przegram, zależy jak pobiegnie laska z którą rywalizuje. Jutro ma biegać.... no chyba, że zrezygnuje. Mam taką nadzieje.

No cóż... odezwę się jutro... może...
Może jutro będzie lepiej. Może jutro nie stracę kontroli... Może jutro zmieszczę się w 500kcl.

czwartek, 12 czerwca 2014

087 - ups

Bilans:
kanapka -120kcl
arbuz - 30 kcl
=150kcl

Nie udała mi się głodówka. Jak dowiedziałam się, że jednak mogę nie mieć tego 1 miejsca trochę się podłamałam i.. no miałam wszystko gdzieś. Byłam tak zdesperowana, że nawet miałam usuwać bloga, ale nie. Przecież to tylko głupie zawody, jutro poprawię jeszcze jeden bieg, a wiem, że mogę go poprawić i wtedy już nic mi nie zagraża. Więc spokojnie.

Jutro też prawdopodobnie głodówka mi się nie uda, przez ten bieg. Shit no. To wszystko psuje moje plany.
Chyba zacznę robić zimne kąpiele. Przynajmniej tak, jako tako po spalam trochę kalorii




Zaraz jadę do dentysty. A dziś nawet wykręciłam się z obiadu. wow. Myślałam, że mnie będzie zmuszać, a tu taka niespodzianka .c;

środa, 11 czerwca 2014

086 - wreszcie środa

Bilans:
dwie kanapki -210kcl
pomidor-25kcl
połowa jajka sadzonego - 63 kcl
3 gotowanie ziemniaki -250kcl
3 wafle ryżowe -105kcl
kawałek arbuza -40kcl
=693kcl



Ujć ujć ale mi się nie podoba ten bilans, no ale trudno. Co się stało to się nie odstanie. Za to byłam 3h na rowerze. Wgl jak sprawdzałam to wyszło mi, że spaliłam na tym rowerze 634kcl więc.... fajnie by było ^ ^

No i.... biegałam na ten kilometr..!!! Tak się wystraszyłam, że pobiegnę słabo... ,że mam na razie najlepszy wynik w szkole....XD
Nie wiem jak to możliwe, ale mam już zapewnione 1 miejsce w rankingu i będę miała puchar <3
Tak niesamowicie się ciesze ^^

Nie mam co pisać. Na razie jestem zadowolona. Od jutra zaczynam głodówkę, która będzie u mnie trwała do poniedziałku... przynajmniej mam takie plany. Jak wyjdzie w praktyce to zobaczymy.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

085 - Dopiero od środy

Tak więc.... jednak zmusiłam się na napisanie tego posta.
Miałam przeczekać ten czas.
Obecnie muszę jeść. Mam sporo zaliczeń z w-f i jeśli zemdleje zaprzepaszczę szanse
na, którą czekałam 3 lata. Chociaż nie chodzi tu tylko o mdlenie.
Chodzi tu o wyniki. Ostatecznie została mi tylko jedna konkurencja. Bieg.
Mam przebiec 1km. Dam rade? Nie wiem.
Mam nadzieje, że mam. Muszę się naprawdę postarać.
Wiem ,że jest we mnie ta siła, którą pokazuje wam od czasu do czasu na blogu.
Teraz muszę jej użyć zupełnie inaczej.
Jem około 1000kcl. Dużo? Tak wiem! Tak! Nie jestem z tego zadowolona.
Ale to jedyny sposób by podratować trochę mój organizm.

Znowu przekładam SBD. I Zacznę tą dietę dopiero w niedziele. No cóż.
Jeszcze 2 dni i znowu mogę głodować. Mogę chudnąć.

Dziś podeszłam do grupki koleżanek z którymi dawno nie rozmawiałam.
Od razu pojawiły się komentarze
"Ale ty strasznie schudłaś"
"Jak to zrobiłaś?"
" Wyglądasz o niebo lepiej"

Ahh.... jaką motywację dają takie komplementy. mmmm naprawdę je lubię.
Chociaż jeszcze bardziej lubię krytyka na mój temat.

No dobra, nie będę się rozwodzić. To tyle ode mnie na dzisiaj. Odezwę się w środę jak mi poszło <3
Życzcie mi szczęścia <3

sobota, 7 czerwca 2014

084 - Zabawa zabawa... jedzenie

Tak, dzisiaj podjadłam
Tak, nie jestem z tego zadowolona
Tak, mam ochotę cofnąć czas
Tak, mam ochotę nachylić się nad muszlą klozetową i się tego z siebie pozbyć


Ale tego nie zrobię. Moja babcia przeraziła się jak mnie zobaczyła. Powiedziała, że twarz mi strasznie zeszczuplała. No i dobrze. Niech wie, że to jeszcze nie koniec.
Od jutra znowu wracam do mojego "normalnego" trybu życia.
W końcu za tydzień na wadzę, chce zobaczyć 50,5 kg. Wracam do ćwiczeń. Mam już rozplanowane głodówki, i teoretycznie wszystko powinno pójść jak po maśle.

Czuje się taka ciężka. Tak mi nie dobrze. Tak mnie brzuch boli. To niewyobrażalne.  Rzygać mi się chce. Czuje do siebie wstyd, ale wiem, że w ciągu następnego tygodnia to wszystko nadrobię. W końcu nie mogę zaprzepaścić takiej szansy.

A jak u was? Mam nadzieje, że dzisiejszy dzień był bardziej udany, niż u mnie c;


piątek, 6 czerwca 2014

083 -......

Bilans:
Duża kanapka z serem i pomidorem ( tak około 150kcl)
Banan (70kcl)
Trochę makaronu z truskawkami (50kcl)
=270kcl

Ćwiczenia:
Chodzenie po mieście od 14:00


Oj jestem zadowolona.. nawet bardzo. Dziś stanęłam na wagę i co? 51,7kg. Może nie jest idealnie, ale teraz już na 100% mam szanse do wakacji schudnąć do 49/48kg. Oj tak. To niesamowite ile siła woli może ci pomóc. To podstawa. Bez niej możesz się pożegnać z odchudzaniem... zdecydowanie.

Rano uświadomiłam sobie, że nigdy nie miałam nad sobą takiej kontroli jaką mam teraz.
Praktycznie bez przerwy chodzę głodna. Towarzyszy mi z tym burczenie w brzuchu 24/24.
Ale nic nie zjem. Nie umiem. Nie chce. Tak się przyzwyczaiłam do uczucia głodu, że od niedawna jest to dla mnie częścią dnia.

Mama o dziwo na razie mnie nie zmusza do jedzenia. Nie wiem jak będzie potem. Ale skoro na razie pozwala mi chudnąć to niech tak będzie.


Już niedługo zakończenie roku. 4dni (bez weekendów) do wystawienia ocen. A przede mną jeszcze 4 spr. Gorzej być nie mogło. Nie rozumiem tego. Jak można w takim momencie robić spr. Oby mi się nie pogorszyła żadna z ocen. A i tak nie uczę się najlepiej. Szkoda gadać.


czwartek, 5 czerwca 2014

082 - tak!

Bilans:
5 paluszków rybnych - 270kcl
=280kcl


Ćwiczenia:
Przez te głodówki nie byłam w stanie jakoś długo ćwiczyć, więc zrobiłam kawałek Chodakowskiej - turbo. Połowa Mel B na nogi i kawałek cardio. I tak się bardzo zmęczyłam.




Dziś był trudny dzień. Nie poszłam do szkoły bo bolał mnie brzuch i myślałam, że nie dam rady wytrzymać tego dnia bez napadu, bo byłam już naprawdę głodna. Na śniadanie, tak koło 10 zjadłam te paluszki rybne i do tej pory nic nie zjadłam.

Czuje się w pewien sposób... dumna z siebie? Tak. Jestem dumna. Cholernie dumna bo wreszcie cele które sobię wyznaczyłam zaczynają się wcielać w życie <3


Trzymajcie za mnie kciuki, żebym jutro nie zemdlała na biegach. I tak tak spokojnie. Zjem porządne śniadanie. Nie chce mdleć, bo po lekcjach jadę do siostry na małe zakupy <3


środa, 4 czerwca 2014

081 - Głodówki

 ASK

Bilans:
3 wafle ryżowe - 105 kcl
= 105 kcl


Takie mini głodówki stały się dla mnie codziennością. Sama nie wiem co się dokładnie ze mną dzieje.
Czuje głód, ale gdy widzę, że to co robię ma efekty nie chce tego psuć. Obawiam się, że gdy zacznę jeść będzie tak jak wcześniej.
Zejdę nisko z wagą, a potem stwierdzę, że mogę sobie trochę odpuścić i znowu przytyje 2kg.
Boje się tego tak strasznie. Dwa razy popełniłam ten błąd i 3 raz nie zamierzam.
W sobotę mam "piknik". Tam wreszcie zjem coś porządnego. Taka miła pani będzie dla nas gotować i aż grzech nie zjeść. Nabiorę przy okazji trochę sił. No, a potem znowu będę robić co w mojej mocy. Na zakończenie roku chce zobaczyć 4 z przodu. Uwierzcie mi już jestem blisko. Bliziutko <3
Już prawie dotykam tą wagę moimi paluszkami.

Jeszcze 2,5 kg. Tak niewiele. Jeśli się postaram to zdążę.
Zostały 3 tygodnie do zakończenia roku. Jeśli co tydzień będę chudła 1kg to uda mi się bezproblemowo.

Wgl opowiem wam coś. Poczułam się taka dowartościowana!
Ćwiczenia poloneza idą pełną parą. Uwielbiam to. A mój partner... chyba bardziej się woli do mnie przytulać niż tańczyć ;D
Dziś mi powiedział, że jestem mała. Faktycznie jestem niższa, ale tak jak od większości chłopaków. W końcu sprostował, że nie o to mu chodziło. Powiedział, że jestem taka chudziutka i drobniutka. Zrobiło mi się tak miło, że jakiś facet uważa, że jestem szczupła. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Naprawdę.
Uwielbiam go <3


A no i pochwalę się wam. Od jakiegoś czasu nie ruszyłam żyletki. Wyszłam z założenia, że chce, żeby na wakacje wszystko mi się zagoiło.
Rany na udzie nadal są lekko czerwone. Chce, żeby już zbledły. Denerwuje mnie to, jak nie mogę chodzić swobodnie po domu w piżamie. Oby przed końcem roku szkolnego choć trochę zniknęły.


Zaczyna u mnie szaleć burza. Boje się. Nienawidzę burz.
Są dla mnie czymś okropnym.
Nie wiem... od dziecka tak miałam.
Chyba zacznę robić jakieś ćwiczenia na talie.
To zdjęcie jest takie piękne i tak cholernie mnie motywuje, że oh.
Chciałabym mieć dokładnie takie ciało. Jest piękne.
Gdy zejdę z wagą do 48 podam wam moje wymiary. Ciekawe ile się zmieni. No i czy wgl się coś zmieni.

Musi. ;D

Na koniec roku jeszcze idę na pizzę ze znajomymi. Wyszłam z założenia, że nie będę sobie, żałować.
Dopiero teraz widzę ile poświęcam dla mojej wagi.
Jeśli raz na wiele miesięcy zjem pizze nic się nie stanie.
Jeśli raz na miesiąc zjem porządny obiad, korona z głowy też mi nie zleci.

Jeśli dobrze pójdzie, to w pierwszym miesiącu wakacji pojadę do cioci za granicę. Cieszę się, ponieważ oni są wegetarianami. Miło będzie jeść to co oni. Wymyślne potrawy, które nawet by mi do głowy nie przyszły.

No nic. Mam nadzieje, że u was tak samo dobrze kruszynki. WALCZCIE O SWOJE <3

wtorek, 3 czerwca 2014

080 - blisko, bliżej....

Bilans:
ś: szklanka mleka 2% ( nie chciało mi się sprawdzać ile to ma kcl.. koło 100?)
Obiad: kanapka z serem topionym (130 ckl)
=230 kcl


Tyle myśli. Tyle planów. Tyle pomysłów jak mogę schudnąć.
To takie piękne... })i({

Red Queen mnie zaciekawiła i aż sprawdziłam swoje BMI.
Byłam... zdziwiona? Ale szczęśliwa.

bmi -19.57 - waga prawidłowa. Ale już niedługo
Cel BMI na 1 Lipiec? -18.44
Osiągnę? Oczywiście, że tak. W końcu przysięgłam, że będę walczyć. Że nie będę zawalać. Że dam z siebie wszystko.
No bo jak nie ja to kto ?


godzina 17:30
Mam przejebane. Mama znalazła u mnie jedzenie, które chowam.
Miałam z nią długą rozmowę. Kazała mi jeść w salonie, żebym przypadkiem nie wyrzuciła znowu obiadu.
I najgorsze... powiedziała, że jak nie przestanę to uda się ze mną do specjalisty. Nie chce. Psycholodzy to zło. Nie chce ich pomocy. Już było tak dobrze, czemu teraz to musi się psuć.
Szczerze... już wole iść do psychologa niż, jeść więcej. Oczywiście. Mogę jeść sam obiad. Mogę potem próbować wymiotować. Ale nie wiem czy dam rade. Może zapomni. Może uda mi się z tego jakoś wywinąć. Albo jeść chociaż połowę porcji. Naprawdę nie wiem co mam robić. Czuje się bezradna, ale się nie poddam.
Nie teraz kiedy mam już wyznaczony cel i jestem tak bliska, żeby go osiągnąć.
Jestem z siebie dumna, no bo dziś nie zjadłam nic poza tą kanapką i mlekiem. Ale tyle to prawie nic. Też to mogę uznać za głodówkę.


Jestem już tuż tuż. Depczę mój I cel po piętach. I go osiągnę. Za tydzień. Tak. Za tydzień będę robić sobie głodówki, kiedy tylko będę w stanie.

Nawet nie wiecie jak mi na tym cholernie
zależy... tak bardzo, że mam ochotę płakać.

Dziś mogłam się wygadać. Powiedziałam o tym co się ze mną dzieje koleżance... znaczy może, nie wszystko.
Nie powiedziałam jej, że dalej się samo-okaleczam.
Nie powiedziałam jej o blogu, ale wyjawiłam jej, że nie spodziewałam się, że to wszystko tak na mnie wpłynęło. Miałam nad tym kontrolę... przynajmniej tak myślałam.

Straciłam kontrolę i.... pro-ana będzie już ze mną na zawsze. Zawsze będzie się czaić w moim umyślę. Nie uwolnię się od tego...

Jestem rozdarta. Cała się trzęsę, ze zdenerwowania...

Nie wiem co mam robić...
Pomocy.....

poniedziałek, 2 czerwca 2014

079 - Dopiero od poniedziałku...



Postanowiłam,  że dietę zacznę dopiero od poniedziałku. Obecnie będę miała sporo wyjazdów, a nie chce już na samym początku tyle dni zawalić. Dzisiaj też głodówka. Nie wiem czemu. Do 15 nic nie jadłam. Obecnie mam przed sobą obiad. Brokuły.. niby mało kaloryczne, ale nie mam na nie ochoty. Dobrze się czuje nie jedząc. Owszem, jestem trochę słaba. Ale waga może powoli zejść w dół. Tak jak napisałam wcześniej. Chce by czerwiec był miesiącem, który choć trochę zmieni moje życie.


Dziś na polonezie zrobiło mi się słabo, ale to było tylko chwilowe. Odetchnęłam parę razy, powiedziałam sobie, że jeszcze dam rade pociągnąć te parę dni i było okej.
Nawet nie macie pojęcia jaką mam chorą satysfakcje kiedy staje na wagę. Kiedy wiem, że tylko parę kilogramów dzieli mnie od mojej ukochanej wagi... chyba to jest chore prawda?


Jak się cieszę ,że akurat moim partnerem na poloneza jest D. On mnie szanuje. Lubi mnie, a ja lubię jego. I dobrze się z nim dogaduje. Zawsze gdy coś pomylę on mnie poprawia, a gdy jestem smutna -przytula. Dobrze mieć kogoś takiego przy sobie. Szkoda, że już za miesiąc odejdziemy w różne strony.




Chce mieć taki brzuszek. Jeszcze trochę.. Jeszcze 10kg. może 12... może 13. Chce być chudziutka. W moim prywatnym zeszycie znajduje się niewyobrażalnie dużo takich zdjęć czy rysunków.
Uwielbiam na to patrzeć. I uwielbiam się porównywać.
Ja wiem ,że kiedyś taka będę. Wiem, że mi się uda.!


Powróciła zawsze zmotywowana Karin.!
Chciałabym w tym miesiącu schudnąć do 49kg. Miło by było.
Bardzo miło. Jest to możliwe i jeśli nie zawale, zbiorę się w sobie to dam radę.

Więc jeśli kiedykolwiek zwątpię. Błagam opieprzcie mnie.
Dajcie mi takiego kopa w dupę, że ode chce mi się zawalać.
Proszę <3









niedziela, 1 czerwca 2014

078 - 2/2 głodówka

„Cierpienie nie jest naszym celem ostatecznym. Szczęście jest naszym przeznaczeniem.”

Taki tam cytat. Podniósł mnie na duchu ^ ^  I pomógł przetrwać dzisiejszy dzień.

Nie mam co dzisiaj napisać więc po prostu powstawiam zdjęcia. Może którąś z was one zmotywują <3 









sobota, 31 maja 2014

077 - 1/2 głodówkaaa

No głodówka.... niby udana a niby nie.
Zjadłam sobie śniadanie. Jajeczko na twardo i pół bułeczki. A potem koło 14 banana. Może nie było najlepiej ale i tak się cieszę, bo zjadłam mało. Jutro następna głodówka. Ehh jakoś muszę dać rade. No bo jak nie ja to kto? Nikt za mnie tego nie zrobi.

Dziś nudno. Cały dzień przeleżałam na łóżku słuchając jakiś zamulaczy i oglądając zdjęcia.
Jedne wielkie nudy. A wypiłam chyba ze 3l. Jestem taka zmęczona i śpiąca. Jutro muszę się ograniczyć tylko do jakiejś sałatki owocowej na śniadanie, a potem cały dzień na rowerku <3

Czy tylko ja kocham jeździć na rowerze? Planuje też niedługo wyskoczyć na jakiś basenik.
Kocham wodę, a tak dawno nie byłam. Chociaż nie wiem czy to dobry pomysł.. moje rany na udach są nadal widoczne. Chociaż z drugiej strony będę tylko z koleżanką. Nie muszę jej się tłumaczyć, a chce sprawić sobie trochę przyjemności. Chyba mogę, prawda?

A dziś tak bardzo wkurzyła mnie moja mama. O matko. Poczułam się taka... głupia. Upokorzona. Jakby moje starania poszły na marne. Akurat jadłam tego banana. Mama weszła do pokoju i się zapytała czy chce coś jeść. Odpowiedziałam, że nie. Ona się tylko na mnie spojrzała -"No tak, bo ty cały czas żresz". Z obrzydzeniem dokończyłam tego banana, już praktycznie się zmuszając.

Chociaż potem było tylko lepiej. Przyszła do mnie z krótkimi spodenkami i zapytała się czy je chce.
Zdziwiłam się i spytałam czemu chce mi je oddać. Powiedziała " bo mi dupa urosła, a tobie schudła".
Uśmiechnęłam się lekko. Było mi wtedy miło, chociaż wiem, że nie jestem wystarczająco chuda. Moja mama, gdy ważyłam 58kg mówiła, że jestem idealna. A teraz jestem dla niej za chuda. Bo ona nie lubi takich "chudych". Kobieta powinna mieć biodra, najlepiej jak najszersze, a jeszcze lepiej jak nie ma żadnej luki między udami. Obojczyki też są okropne, najlepiej zakryć je tłuszczem. O nie nie nie! Dlatego nigdy nie pytam jej o zdanie. Nie mówię przy niej, że jestem gruba ani nic takiego. Bo usłyszę tylko takie coś. Zero wsparcia. Ehh...




ASK

076 - nowy wygląd bloga = nowa Karin Could

Wstałam tak wcześnie rano,tylko po to, żeby napisać posta. Ale po prostu nie mogłam się powstrzymać.
Zmieniłam wygląd bloga. Nie tak po prostu, bo tamten mi się znudził.
Wraz z tą zmianą, chciałam zmienić swoje podejście.

Teraz wszystko będzie regularne. Mam plan na moje odchudzanie. Na moją dietę. Na to ile chce schudnąć.

Dziś i jutro idę na głodówce. Tak bardzo się zapuściłam a przecież niedługo koniec roku. Co w moim przypadku oznacza bal gimnazjalny, na którym chciałam dobrze wyglądać. Myślę, że jak schudnę to tego czasu do 49kg to będzie dobrze. Ale, żeby tak się stało mój plan musi wypalić w 100%.

No cóż. Trochę ostatnio zawalałam, więc w tym tygodniu, mam dużo do nadrobienia. Od dziś, do przyszłego tygodnia muszę zrzucić minimum 1,5kg.
Trudne wyzwanie. Nie wiem czy w moim przypadku możliwe, ale na pewno nie odpuszczę i będę się starać. W końcu tak długo czekałam na ten dzień. Na dzień pełen motywacji i siły.

Mam nadzieje, że wiele z Was, nie opuściło mnie dlatego, że byłam w rozsypce. Dziś Karin wraca ze zdwojoną siłą!! Wiem czego chce, wiem co chce osiągnąć. 
Mam nadzieje, że prędzej czy później mi się to uda.

Aha no i jeszcze jedno. Od 2 czerwca zaczynam SBD. Dieta trudna. Ale nie mam czasu na zabawę. Opierniczałam się pół roku. Przez pół roku schudłam 2,6kg. TAKI WIELKI WSTYD. Od Stycznia nie ruszyłam z miejsca. Nie chce, żeby to się ciągnęło jeszcze dalej. Mam po prostu dość. Czerwiec to będzie miesiąc, w którym moje życie się zmieni. Chociaż odrobinę.

Dlatego trzymajcie za mnie kciuki!
I za dzisiejszą głodówkę <3 

piątek, 30 maja 2014

075.

Zabrałam się za pisanie posta.
Uhh wreszcie.

Nie wiem ile zjadłam dzisiaj. Ale mało.. Znaczy..
Kurwa dobra, dużo.
z.. 500 kcl.?
Zawiodłam się na sobie ale nie ma tragedii.

Ostatnio odzwyczaiłam się od liczenia kalorii i ciągle
o tym zapominam.
Muszę się ogarnąć, ale jakoś teraz nie potrafię
Tyle się u mnie dzieje.
Zarówno złego jak i dobrego.
Płacze i śmieje się na zmianę
Nie potrafię poskładać myśli.
Dlatego notki są takie.... rozwalone i nieregularne.
Eh....



Jedyne co mi pozostaje to liczyć na to, że u was jest lepiej <3
Przepraszam ,że was nie komentuje.
Nie mam na to siły.
Ale czytam, każdą z was i mocno w was wierze<3

SŁODKICH SNÓW KRUSZYNKI ! <3

środa, 28 maja 2014

074 - !!

Wczorajsza głodówka udana.
A dziś zjadłam na razie tylko trochę zupy zacierkowej.
Nie mam zielonego pojęcia ile to mogło mieć kalorii.
Jestem zbyt leniwa by to sprawdzić.. :<



No i co do ostatniego komentarza, w poprzednim poście...
Bardzo długo zapuszczałam grzywkę, tak, że obecnie prawie jej nie mam.
A same włosy przed ścięciem miałam do połowy pleców, gdzie teraz ledwo
sięgają ramion.
Nie.. nie było mi szkoda. Tyle czasu miałam długie.
Nadszedł czas na zmiany.!
Planuje jeszcze ściąć grzywkę... hm...
Chyba coraz bardziej upodabniam się do chłopaka.
No cóż. Nie przeszkadza mi to.


Byłam u dentysty. Tak mnie wszystko boli, i jednocześnie jestem tak
głodna, że chyba jeszcze na kolacje zjem parę truskawek....




poniedziałek, 26 maja 2014

073 - "Od jutra"

Ehh... ciągle to powtarzam. To takie żałosne.
Dziś już jest za późno, ale jutro też jest dzień.

Od jutra zmieniam wszystko. Łącznie z wyglądem.
Ścinam moje długie włosy i zaczynam od nowa.

Nie tylko w moim życiu ale i tu - na blogu.

Nie chce ciągnąć tego sznureczka porażek.
jedno za drugim.

Znowu pojawią się bilanse.
Znowu pojawią się szczęśliwe dni.
I pełna motywacji Karin Could


To od czego jutro zacznę? Może od głodówki?
TAK <3
Kto ma ochotę, także jutro zrobić sobie głodówkę.?
Miło by było mieć kogoś do towarzystwa ^ ^



niedziela, 25 maja 2014

072 - "Ej...."

Tak siedzie nad tym postem,
i zastanawiam się co mam napisać.


Znudziło mi się dodawanie tutaj bilansów.
Nie widzę w tym sensu.
Tak.... mogłabym się cieszyć, tutaj
z wami jak ja mało dzisiaj zjadłam...
Ale w sumie po co?

Ten blog wgl się powoli rozpada.
Nie ma tu już takiego.... hmm
Nawet nie wiem jak to nazwać.
Nic tu nie trzyma się kupy. 
Wcześniej.... dzień w dzień posty.
Dzień w dzień bilasne.
A teraz co?

Ten blog odzwierciedla to co się ze mną dzieje.
Zdecydowanie.



Kurwa mać,
To był... i nadal jest blog pro-ana.
Znaczy.. powinien nim być.
Od pewnego czasu... prawie nic tu nie ma?
Czemu to się tak sypie...
Aż mam ochotę zacząć od początku.

Teraz to jest mój pamiętnik
Piszę tu wszystkie swoje smutki choć nie planowałam.
Kawałek po kawałku odkrywacie mnie,
i to co we mnie siedzi.
Dziwnie się z tym czuje.
Jest mi ciężej, ale i za razem lżej. 



Więc jeśli ktoś z was chce się z kimś podzielić swoimi problemami....
Jestem do waszej dyspozycji.
Chętnie wysłucham i pomogę..



Teraz się zastanawiam czy to ma jakikolwiek sens...
Czasem myślę, że tylko ja sobie z sobą nie radzę.
I może mam racje? Jesteście silniejsze ode mnie.
Tyle razy to udowadniałyście.
A ja? Mimo, że się podniosłam nadal lecę w dół.... 









Czemu ten blog zmienia się w blog samobójcy ? 




sobota, 24 maja 2014

071 - WIELKI POWRÓT

Dziś emanuje szczęściem
To takie dziwne uczucie.
Tak dawno tego nie czułam.

Dziś mija dzień, w którym chciałam ważyć 50kg.
Nie udało się. Ale mimo to się cieszę.

Dziś głodówka. Udana.
4h chodzenia w słońcu.
4h śmiania się z siebie i innych.
4h prawdziwego szczęścia
4h prawdziwego uśmiechu,
którego już tak dawno nie było na mojej twarzy.

KOCHAM WAS <3

Dziś tak szczerze się śmiałam.
Chce częściej doświadczać tego uczucia.

piątek, 23 maja 2014

070 - ....

Ubrałam się dziś w krótkie spodenki...
Założyłam obcisłą białą bluzkę.
I wiecie co?
Podobałam się sobie.
 Nie jest tak jakbym chciała.
Patrząc na moje nogi chce, żeby były szczuplejsze.
Patrząc na mój brzuch chce ,żeby był bardziej płaski..

Odnalazłam motywacje?
Tyle musiałam czekać, żeby wrócić?
To była tragedia.
Ale wracam. Od jutra. Od jutra jestem z Wami.


Miło mi, że jest tu parę osób, które mnie wspierają
To bardzo pomaga mi się utrzymać "na powierzchni".

Dziękuje 




czwartek, 22 maja 2014

069 - co jest ze mną nie tak?

No właśnie? Co jest nie tak?
Już było tak dobrze.
Chudłam a teraz co?
Znowu nie potrafię oprzeć się jedzeniu
Jem jem i jem...
Nie umiem przestać.

Boże ratunku. Mam ochote przestać
Czuje się jakbym miała zwymiotować
A jednak nie potrawie się pohamować.

Pomocy.....





Dziś znowu... parę ran pojawiło się na moim biodrze...
Dziś po prostu coś bardzo mocno mną wstrząsnęło.
Pierwszy raz zdarzyło mi się płakać w szkole.

To było okropne.

Tego też nie potrafiłam opanować...

Co się ze mną dzieje

wtorek, 20 maja 2014

068 - Głupia ja=Gruba ja

Jestem taka głupia.
Jestem taka gruba. 

Było mi dzisiaj tak gorąco a jednak musiałam się
dusić w długich spodniach? Czemu?
Nie... to nie to ,że wstydzę się swoich nóg.

Chodzi raczej... o rany.
Rany, które zdobią moje udo.


Za to chociaż moje nadgarstki wyglądają już o wiele lepiej.
Ślady nadal są, ale nie są już tak czerwone jak był.


Wiecie co...
Nie rozumiem tego. 
Ja sama widzę co się ze mną dzieje.
Jak zmienia się moje zachowanie.
Podejście do świata, do ludzi.
Już się nie uśmiecham tak jak kiedyś.
Wszystko mnie drażni.
Płaczę i krzyczę na zmianę.
Zamykam się w pokoju i nie wychodzę przez cały dzień.
...
Czy rodzice zaczęli mnie ignorować?
Nie to ,że chce zwrócić ich uwagę...
Ale ciekawi mnie to.
Dwa lata temu kiedy cięłam się regularnie
cały czas mnie pilnowała.
Zauważała wszystko.
Każde moje zachowanie
A teraz co?
Zaczęła mnie ignorować?
Nie za bardzo wiem co się obecnie dzieje w okół mnie
I to mnie trochę przeraża.
Coraz częściej łapię się na tym
Że podczas lekcji odlatuje
Jestem w swoich myślach.
Nic nie widzę i nic nie słyszę. 


Uświadomiłam coś sobie...
Jestem całkiem sama...

Z moją mamą nie mogę o niczym porozmawiać...
Tata prawię się do mnie nie odzywa. 
Mam jedną koleżankę z którą rozmawiam,
ale to tylko dlatego ,że się do mnie przyczepiła...
a ja jej nawet nie lubię. ;;;
Owszem mam jedną też przyjaciółkę....
Ale nie mogę się jej zwierzać.
Nic nie wie....
Ona jest straszną plotkarą...
Zaraz by wszyscy wiedzieli o moim życiu.
No i mam siostrę.
Taak... z nią mam najlepszy kontakt.
Kocham ją.
Uwielbiam ponad wszystko.
Niby wie o moim odchudzaniu...
Uwielbiam z nią spędzać każdą chwilę..
Ale jednak... pomimo to co dla mnie robi nadal czuje się samotna
Czemu to uczucie nie chce mnie opuścić. ?
Czemu?!

Wcześniej jeszcze to znosiłam...
Ale teraz to się staje okropne.
Kiedyś w nocy nigdy nie płakałam. A teraz wręcz nie mogę przestać. 
Chce się tego pozbyć ale nie umiem. 
Jestem, aż taka brzydka?
Jestem, aż taka gruba?
Dlaczego nikt mnie nie chce?