czwartek, 30 października 2014

107 - czekam


Jestem. Jestem.. nie zniknęłam. Po prostu czekałam na nowy miesiąc.
Cały czas mam nadzieje, że wraz z nim przybędzie siła, która da mi kopa w dupe.
Która przypomni mi jak to jest walczyć... bo chyba zapomniałam.
Moja waga cały czas waha się między 53kg a 54kg.
Więc czekam.
Może się uda.
Może nie
Może któraś z was da mi w komentarzu porządną motywacje...
Już nic nie wiem.


środa, 8 października 2014

106- Trudny końca początek

To był ciężki dzień.
Pierwsza świadoma walka z jedzeniem od paru miesięcy. Pod koniec dla upadłam. Ale to nic....
Bo jutro już nie upadnę. Bo znowu znam swój limit. Znam swoje możliwości. Przypomniałam sobie.
Dzisiejszy bilans? 800 kcl? Coś koło tego.
Jutro będzie mniej.... będzie mniej i mniej i mniej. Aż w końcu skończę na głodówcę, która
zakończy moją historie na wadzę 40kg.
Ale do tego jeszcze długa droga. Nie mogę myśleć tak bardzo w przód bo polegnę.

52kg. - Najbliższy cel. Uda się w ciągu tygodnia. Już ja tego dopilnuje.

Tracę grunt pod nogami. Upadam.

poniedziałek, 6 października 2014

105

Wiecie co wam powiem? Mam tego kurwa dość.
Teraz, kiedy płaczę nocami, bo nie potrafię się uwolnić od pro-any i kiedy następnego dnia obżeram się, bo mój organizm czuje się wygłodzony... zastanawiam się czy serio było mi tak źle? Czy serio musiałam sobie tak spieprzyć życie? I czy naprawdę jestem taka głupia, że mimo tego bólu chce to kontynuować. Chce dalej w tym trwać? Nie rozumiem. Nie wiem nic
Płacze, bo doszłam do takiego stanu, że czuje się niczym.

I do tego pierdolonego komentarza, pod poprzednim postem. Nie do cholery. Nie usunę tego bloga. Bo jest tu moja historia, które być może odwiedzie ludzi od tak głupich pomysłów. Poza tym to mój blog, tak? Nikt nie ma prawa mi mówić co mam z nim zrobić. On tu zostanie. Mogę z niego zniknąć na dobre. Ale go nie usunę, bo jest on częścią mnie. Wylewałam przy nim łzy i uśmiechałam się. Cierpiałam, martwiłam się i cieszyłam. Dlatego nie chce więcej takich komentarzy.

Nie chce też komentarzy typu "czemu wróciłaś?". Wróciłam bo chciałam. Taka była moja decyzja. Widać tego potrzebowałam. Jest tutaj mój pamiętnik. Pamiętnik, którego nikt nie znajdzie. W którym mogę pisać, wszystko bo jestem anonimowa. Jestem sobą. Chociaż raz w tym pierdolonym życiu.

Jak jest? Jest źle. Jest okropnie. Przytyłam. Wróciłam do pierwotnej wagi. Kurwa tak. Nie wiem jak. Za bardzo dałam się porwać wolności. No bo przecież przez chwilę było normalnie. Przez moment było dobrze. Ale wszytko się kończy. Lecz w moim przypadku, chwile potem zaczęło się piekło. Ile będzie trwało? - nie wiem.
Nie wiem jak teraz to będzie wyglądać. Jak będzie wyglądać, ten blog, moje życie. Moje marzenia, moje cele. Nie wiem....