niedziela, 25 maja 2014

072 - "Ej...."

Tak siedzie nad tym postem,
i zastanawiam się co mam napisać.


Znudziło mi się dodawanie tutaj bilansów.
Nie widzę w tym sensu.
Tak.... mogłabym się cieszyć, tutaj
z wami jak ja mało dzisiaj zjadłam...
Ale w sumie po co?

Ten blog wgl się powoli rozpada.
Nie ma tu już takiego.... hmm
Nawet nie wiem jak to nazwać.
Nic tu nie trzyma się kupy. 
Wcześniej.... dzień w dzień posty.
Dzień w dzień bilasne.
A teraz co?

Ten blog odzwierciedla to co się ze mną dzieje.
Zdecydowanie.



Kurwa mać,
To był... i nadal jest blog pro-ana.
Znaczy.. powinien nim być.
Od pewnego czasu... prawie nic tu nie ma?
Czemu to się tak sypie...
Aż mam ochotę zacząć od początku.

Teraz to jest mój pamiętnik
Piszę tu wszystkie swoje smutki choć nie planowałam.
Kawałek po kawałku odkrywacie mnie,
i to co we mnie siedzi.
Dziwnie się z tym czuje.
Jest mi ciężej, ale i za razem lżej. 



Więc jeśli ktoś z was chce się z kimś podzielić swoimi problemami....
Jestem do waszej dyspozycji.
Chętnie wysłucham i pomogę..



Teraz się zastanawiam czy to ma jakikolwiek sens...
Czasem myślę, że tylko ja sobie z sobą nie radzę.
I może mam racje? Jesteście silniejsze ode mnie.
Tyle razy to udowadniałyście.
A ja? Mimo, że się podniosłam nadal lecę w dół.... 









Czemu ten blog zmienia się w blog samobójcy ? 




3 komentarze:

  1. Ja na Twoje posty reagowałam komentarzami pełnymi szczerości, szczerości do bólu. Zawsze. Bo wydaje mi się, że przez wiele elementów wspólnych w naszych życiorysach, dobrze Cię rozumiem.

    Podniesiesz się. Potrafisz. Ja w Ciebie wierzę. Skoro ten blog zaczął zmieniać się w blog samobójcy, zmień to. Potrafisz! Zapomniałaś kim jesteś? Miałaś gorszy okres, który pewnie ciągle Cię tropi.

    Ale wstań. Krzyknij sama sobie w twarz, że pora się podnieść, co już częściowo uczyniłaś. Czy nie tego potrzebujesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Red Queen, nie powinnaś.się poddawać, walcz do upadłego!
    Moim zdaniem dasz.radę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też opisuje swoje przeżycia i problemy na blogu, w tym nie ma nic złego. Mam nadzieję, że wrócisz tu jeszcze kiedyś... lubiłam cię czytać.
    <3

    OdpowiedzUsuń