środa, 14 stycznia 2015

111 - Walkę mogę uznać za udaną




Kolejna głodówka <3 
Czuje się tak dobrze, tak lekko. Poza tym dziś miałam wyjątkowo dobry dzień. :)




Od dobrych paru dni nie tknęłam żyletki. Czy to też mój mały sukces?
Mama zauważyła, że nic nie jem. Ale się do mnie nie odzywa. Chyba już nie ma do mnie siły. Nie dziwię się. Na jej miejscu też bym nie miała.

Chciałam do poniedziałku ważyć koło 54kg.. ale nie wiem czy to się uda. Będę się strać jak się da. Obiecuje.
Niejedzenie już nie jest dla mnie problemem. Nie ma mnie w domu od 6 rano do 17, czasem 19.
A ten czas wykorzystuje na odpoczynek i naukę.

Nie zmuszają mnie do jedzenia.
To jest takie piękne...
Nie chce ferii... nie chce ,żeby moja kontrola została zburzona.
Będę musiała się bardzo pilnować przez te dwa tygodnie. Będę ćwiczyć dwa razy bardziej.
TAK.
Będę ćwiczyć więcej niż dotychczas. Wypracuje sobie pośladki i uda.
To będzie mój cel do końca miesiąca.
Uda się! UDA SIĘ
Jestem taka zmotywowana.
Nawet teraz siedzę i uśmiecham się do monitora.
Powiem szczerze. Jestem z siebie dumna.

Wracam do czytania waszych blogów. Będę was wspierać, tak jak wy to robicie <3

Dziękuje.
Znowu wróciłam do mojego miejsca. Dziękuje, że jesteście dla mnie.


wtorek, 13 stycznia 2015

110- jeszcze nie przegrałam

Walka jest trudna.
Ale podejmuje wyzwanie.

Dziś? Koło 600-700kcl. Ale spokojnie. Do końca tygodnia będzie już lepiej.

Walczę. Walczę ze sobą tak jak jeszcze nigdy nie walczyłam.
Wreszcie czuje, że żyje.
Wreszcie cieszę się widząc mniejszą wagę. Wreszcie....


poniedziałek, 12 stycznia 2015

109 - po raz setny.

Chyba powoli wcielam w życie to, o czym ostatnio pisałam. Wreszcie.
Zaskoczyło. Zaskoczyło, to co zaskoczyć powinno już dawno.
Zupełnie przez przypadek. Znalazłam swoje zdj z czerwca. Dokładnie - zdjęcia mojego brzucha. Chudego, umięśnionego brzucha. Bez żadnej fałdki, bez boczków.
Pękłam. Płakałam.
Wzięłam się za siebie. Od tygodnia powoli schodzę z kaloriami.
06.01.15 - 800kcl
07.01.15 - 400kcl
08.01.15 - 600kcl
09.01.15 - 230kcl
10.01.15 - 600kcl
11.01.15 - 0kcl

Dzisiaj: 130kcl

Z tych dwóch dni jestem strasznie zadowolona. Jest lepiej. Znowu zaczęłam ćwiczyć w domu.
Chociaż... nie powinnam tego robić. to dopiero drugi dzień a mi już jest słabo. Już kręci mi się w głowię.
Dlatego jutro zjem 2 wafle ryżowe na śniadanie. A potem.. wieczorem jak wrócę, może jakiś obiad.
Albo i nie..
Naprawdę. Nie mogę na siebie już patrzeć.
Boli mnie zawsze gdy patrze na swoją sylwetkę.
Zawsze gdy to robię, koszulka leci w górę, a ja oglądam swój brzuch zastanawiając się, co zrobić, żeby znów był ładny....

Dam rade. Dam rade. Będę tu pisała codziennie. Wrócę do prowadzenia dziennika. Wrócę do wszystkiego. I schudnę.
Wierzcie we mnie proszę. Bo moja wiara to chyba za mało.