poniedziałek, 31 marca 2014

032 - 16/30 SGD

Bilans:
- sałatka (200 kcl)
- trochę kisielu (65 kcl)
=265kcl/300kcl

Jakoś nie jestem zadowolona z tego dnia.
Dopadł mnie smuuutek.
Dziś tak spokojnie. 
Samotnie
Cicho.
Aż za cicho...
Nawet kot nie chce ze mną przebywać
 w jednym pomieszczeniu. 


Dziś wieczorem jeszcze poćwiczę.
Ostatnio robię dużo ćwiczeń na nogi.
Nie dodaje tego w postach ponieważ...
nie chce mi się dopisywać. Zwykle ćwiczę tuż przed snem.
Jestem taka śpiąca i zmęczona...
A na dworze taka ładna pogoda.
A ja muszę gnić w łóżku. Niedługo bardzo ważny dla mnie dzień....
 bardzo ważny.
Dlatego muszę wyzdrowieć. 
Szybko
Szybko
Szybko..



Czytając to drugi raz odnoszę wrażenie jakby mnie coś opętało.
No cóż. Tak to jest gdy się jest samemu. 

niedziela, 30 marca 2014

031 - 15/30 SGD

Bilans:
-Kawałek kotleta + ziemniaki (350kcl )
=350kcl/400kcl



Oj ten dzień bardzo mi pomógł.
Taki samotny.
Dzięki temu, że przestawiamy zegarki do przodu skrócił mi się dzień.
Dziś pije herbatę jak głupia.
10 kubków?
15?
Nie liczę, naprawdę.
Ale wczoraj przyznam ,że było mi trudno się zmieścić w bilansie
Ten jeden dzień zepsuł moją rutynę w którą wpadłam. 
A dziś? Taki ładny dzień. Piękna pogoda.
Nastroiłam się, że tak powiem....
Jutro też będzie dobrze..
Sama w domu.
Z chorobą
Z herbatką i z ciepłym kocykiem.
Przez te dwa dni zamierzam duużo ćwiczyć.
W końcu niedługo 1 kwietnia. Trzeba się ostro wziąć za siebie.
Nie chce was zawieść. 



Trzymając laptopa na brzuchu, czuje jak moje kości biodrowe
się o niego ocierają.
To takie miłe uczucie. Z każdym dniem coraz bardziej wystają.
I wiecie co? Są piękne ~


sobota, 29 marca 2014

030 - 14/30 SGD

Bilans:
- Naleśnik na zimno z serem białym (120 kcl)
- 2 mini kanapeczki z pomidorem ( 145 kcal)
- Kisiel (120 kcl)
-Ziemniaczki, mały kotlecik. (256)
=641kcl/700kcl

Sobota tak szybko minęła mi w domu.
Jutra niedziela..
Dzień, który nie będzie się różnił od dzisiejszego.
A co potem? 
Poniedziałek.
Szkoła
Nauczyciele
Uczniowie.
Mniej jedzenia.
Tak.. to jest plus.
Że lodówka nie będzie mnie kusić.
Co z tego, że nic w niej nie mam.

Rodzice nałogowo kupują mi jabłka.
Ostatnio cały czas się nimi zapycham.

Żeby uniknąć pytań. Nie. Nie wliczam owoców do bilansu.
Dziennie są to może... dwa jabłka?
W tych momentach kiedy naprawdę mam ochotę coś zjeść.
Po prostu się nimi zapycham, mówiąc sobie,
Że lepiej jak zjem owoc niż baton po, którym
będę miała ochotę na więcej i więcej. 



Moja mama chyba pogodziła się z faktem, że się odchudzam.
Dobrze wie, że nic na to nie poradzi.
Codziennie gdy wychodzi i zostawia mnie samą mówi:
"Tylko się nie zagłódź! " Po czym śmieje się i wychodzi.

Czasem nawet gdy chowam jedzenie do woreczków i zostawiam, żeby je później wyrzucić.
Wracam ze szkoły. patrze... a ich nie ma.
Już nawet nic nie mówi.
W sumie od tego czasu u mnie w domu zrobiło się naprawdę cicho.
Tylko nieświadomy wszystkiego tata czasem przyjdzie i pogada. 
Gdy ja mam na to ochotę.
Wolę siedzieć sama.
Z komputerem...
Muzyką w uszach.
Z wami. 

piątek, 28 marca 2014

029 - 13/30 SGD

Nie będę pisać bilansu, bo nie pamiętam dokładnie co zjadłam.
Było to w każdym razie około.. 1500 kcal?
Zawaliłam dzień.
Czy mogłam nie zawalić?
 mogłam
Czemu zjadłam?
Bo chciałam
Czy jestem na siebie zła?
NIE
Chciałam zawalić i zawaliłam.
To było jak najbardziej planowane.
Obecnie siedzę w domu i choruje.
Nie mogę oddychać przez katar,
cały czas kaszle.
Stwierdziłam... ,że chociaż w ten najgorszy dzień
pozwolę sobie odpocząć od kalorii.
Od liczenia i martwienia się, że nie zmieszczę się w bilansie.
Jednak...
Za każdym razem gdy jadłam przez moment doznawałam zaćmienia
"Nie mogę sobie pozwolić na za dużo.. bo bilans"
To sobie myślałam.
A potem przypominałam sobie, że przecież dziś nie muszę się o to martwić.
Dzień mi się podobał. 
Mogłam się lenić ile chciałam.
Robić co chciałam.
Byłam sama w domu przez cały czas.
Mmmm marzenie.
No, ale od jutra znowu liczenie kalorii.
Patrzenie na bilans. 
Mierzenie się
Wchodzenie na wagę.
Lubię to. Naprawdę.
Uwielbiam czuć tą presję przed jedzeniem i zastanawianiem się
czy jak to zjem, to czy zmieszczę się w bilansie.
Tak... jestem dziwna. XD


Może któraś z was jest zawiedziona.
Albo myśli, że udaję ,że to było planowane,
żeby ukryć fakt, że po prostu nie mogłem się oprzeć jedzeniu.
Nie będę wam na siłę udowadniać po prostu chciałam zjeść.
Nie mam wyrzutów sumienia i mogłam się powstrzymać przed zjedzeniem dzisiaj czegokolwiek.
Ale nie powstrzymałam się. I wiecie co?
Jestem szczęśliwa :)




czwartek, 27 marca 2014

028 - 12/30 SGD

Bilans:
-10:00 kanapka (80 kcl)
-13:00 kanapka (80 kcl)
- 15:00 mini zapiekanka (250 kcl)
=410kcl/450kcl

Ćwiczenia:
- 2h intensywnego treningu piłki ręcznej
- mel B trening nóg.
Umieram.
Jestem zła.
Zmęczona.
Samotna.
Głodna... choć jednocześnie nie mam apetytu
Śpiąca.
Obolała.
Wyczerpana.
Zrozpaczona.
ale..
jestem też z siebie bardzo dumna. 
Kolejny dzień którego nie zawaliłam. 
Teraz jest tylko lepiej. 
Nawet nie mam ochoty jeść więcej niż jest w bilansie
Wiem, że mam się trzymać tego co jest.
Chudnę..
Powoli chudnę.. 
i wiecie co? 
To jest dla wszystkich motywacja..!
Kiedy wam nie idzie odpuśćcie sobie na tydzień.
Odpocznijcie od Any.
Przemyślcie czego chcecie.
Jak chcecie wyglądać. 
Po czym zacznijcie dietę, żeby wyjść na prosto.
Tak jak ja. 
Załamałam się kiedy przytyłam tak, że prawie wróciłam do wagi z którą startowałam
Ale potrafiłam powiedzieć sobie STOP.
I udało się.
Wychodzę na prosto...
I chcę iść dalej i dalej... i dalej.
Mam nadzieje, że będziecie mnie wspierać w tej drodze do mojego marzenia. 


środa, 26 marca 2014

027 - 11/30 SGD

Bilans:
-9:00 Kanapka (130 kcl)
- 10:30 kanapka (130 kcl)
=260/500


Wybaczcie. Dopiero wróciłam...
 nie mam siły pisać dłuższej notki niż fakt, że
jestem z siebie dumna.
I z dzisiejszego dnia też.
Jutro się bardziej rozpiszę, a dziś...
DOBRANOC KRUSZYNKI ♥

wtorek, 25 marca 2014

026 - 10/30 SGD

1/3 SGD już za mną <3

Bilans:
- Brokuły gotowane (60 kcal)
=60 kcl/400 kcl


Siedziałam w szkole i jedyne co chodziło mi po głowie to:
"Nie mogę jeść...nie mogę!"
Specjalnie nie wzięłam nic na śniadanie.
Nie miałam nic w szkole pomimo zajęć do późna.
Widzę efekty mojego odchudzania, więc teraz będę się starać jeszcze bardziej.
Potrzebuje stracić 5 kg do maja.
To dla mnie niesamowicie ważne.

Brokuły... zjadłam tylko połowę tego co mi nałożyła mama.
Po tej połowie zaczęło mi się robić niedobrze więc zostawiłam. 
bleh ~ ;C


Dziś od rana chodzę zła.
Wszyscy mnie drażnią.
Do tego nie mogę się zważyć przez ten okres. 
Ale jutro przynajmniej cały dzień mnie nie będzie w domu. 
Od 8 do 20 jak nie później.
Nachodzę się oj tak ^ ^

Jutro planuje głodówkę więc trzymajcie za mnie
mooooocnooo kciuki proszę <3 

poniedziałek, 24 marca 2014

025 - 9/30 SGD

Bilans:
- 2 kanapeczki (220 kcal)
- Trochę zupy fasolowej (60 kcal)
=280kcl/300kcl

Dziś rano straciłam nadzieje na to, że dziś nie zawalę. 
W końcu zawaliłam tylko raz..
TYLKO RAZ.
Cieszę się z tego niezmiernie.
W szkole zjadłam pół kanapki i z obrzydzeniem patrzyłam na drugą połowę.
Jednak skusiłam się i na nią.
Na ostatniej lekcji, kolejną zjadłam z nudów...
Zdecydowanie muszę się tego oduczyć.


W domu nalałam sobie miskę zupki i grzecznie jadłam przy mamie.
No może nie tak grzecznie ;D
Gdy tylko wyszła na dwór wlałam większość zupy z powrotem do garnka.
Nie połapała się. 
Ahh... 9 dzień mojej diety.
Oby do końca było tak jak teraz. A potem startuje z SPD ♥


niedziela, 23 marca 2014

024 - 8/30 SGD

Bilans :
- Podjadanie kiełbaski przy robieniu obiadu ( 60 kcal )
- 250g zupy fasolowej (200 kcal )
=260 kcal /400 kcal


Zaczął mi się okres, a brzuch boli niemiłosiernie.
Ale przynajmniej skończy mi się przed zawodami. 
Jutro szkoła... znowu.
8h męczarni w szkole a potem powrót.
Ta rutyna mnie przeraża...
A szczególnie fakt, że będę musiała w niej trwać jeszcze 3 miesiące.
Potem zmiana szkoły.
Nowi ludzie.
Nowe miłości.
Właśnie to napędza mnie do schudnięcia. 
Chcę im się pokazać z jak najlepszej strony.
W środę jadę na dzień otwarty.
Chcę im pokazać siebie "przed i po".
Niech mi zazdroszczą
niech pytają jak to zrobiłam
niech pożerają mnie wzrokiem
a wtedy ja dumnie uniosę głowę i minę ich ze zwycięstwem wymalowanym na twarzy.
Chciałabym taki zestawik *_*

Co do obiadów...
Chyba namówię mamę ,żeby zrobiła rosołek...
Mam taką ochotę na rosół.. bardzo..
Czy to przez okres..
to zło wcielone ciągnie mnie do lodówki
i w tym momencie cieszę się bardzo ,że nic w tej lodówce nie ma.
Po 3-cim kursie w tą i z powrotem odechciało mi się wgl jeść. 


Zrobiłam sobie herbatkę.
Siedzę pod kocykiem i zabiorę się za oglądanie jakiegoś filmu.
Polecicie mi coś fajnego ? 
Lubię wszystko byle nie horrory 

sobota, 22 marca 2014

023 -7/30 SGD

Przesunęłam sobie o jeden dzień dietę ,żeby 650 kcal wypadało mi w sobotę

Bilans:
- Frytki + ketchup (300 kcal)
- Ciasteczko ( 50 kcal)
=350 kcal / 650 kcal


Naprawdę cieszę się z tego dnia. Miała być głodówka i tylko dzięki temu zjadłam tak mało.
 Rano wykonałam wszystkie porządki domowe tylko ,żeby nie myśleć o głodzie. 
Poskładałam ubrania, posprzątałam pokój, łazienkę. 
Wstawiłam pranie.... potem następne i jeszcze jedno. 

O 11 siedziałam i czytałam wasze blogi.. 
Znowu napadł mnie głód. 
Poszłam do lodówki.. 
wyjęłam opakowanie parówek i patrze na kalorie.. 
o niee... 
odłożyłem tak szybko jak wzięłam i zamknęłam ją. 
Powędrowałam do szafeczki gdzie mamy słodycze. 
Pustki. 
Potem do szuflady.
 Tam też nic. 
Spojrzałam na jabłka, ale ostatnio jem je kilogramami. Bleh~
Odszukałam dzbanek na herbatę..... 
Tak.. przez cały dzień wypiłam niezliczoną ilość herbat. 
Potem o 13 pomogłam mamie z obiadem... znaczy..
obiad jak obiad.
Obiadem nie był.
Same frytki i ketchup. 
Mamie nigdy się nie chce gotować, ale to dobrze.
o 15 napisała do mnie koleżanka czy mam ochotę wyjść. 
Oczywiście, że się zgodziłam.
Zawsze jakiś dodatkowy ruch.
Oczywiście zjadłam u niej to pieprzone ciasteczko, bo głupio mi było odmówić.

I tak oto dopiero wróciłam. 
Tradycyjnie dostałam opieprz ,że się spóźniłam.
Niech się cieszy ,że to tylko pół godziny. 
Że nie szlajam się po nocach.
Nie melanżuje ani nic.
Może i pale.
Ale nie nałogowo.
Jestem tym wyjątkiem, który się nie uzależnia.
Palę bo lubię.
Ale nie muszę.
Lubie palić w towarzystwie.
Samej nie sprawia mi to przyjemności.
Czasem nie palę cały tydzień....
A potem jadę do kuzynki. 
Siedzimy wieczorem na ławce w parku, paląc.
A ja czekam na mojego tatę, aż wreszcie po mnie przyjedzie.
To są chwilę, które naprawdę lubię.
Ona nie zmusza mnie do jedzenia.
Wręcz wspiera mnie w moich poczynaniach.
Uwielbiam ją.
Mogę ją nazwać moją przyjaciółką.
Wie o mnie wszystko..
WSZYSTKO.
I zawsze jest ze mną...
naprawdę... możecie mi zazdrościć..

sama sobie zazdroszczę. 


czwartek, 20 marca 2014

022 - 6/30 SGD (ciąg dalszy)

Udało się! Udało się nie zawaliłam ! Jutro też nie zawalę!

Bilans:
-9:00 kanapka (100 kcal)
-11:40 kanapka (100 kcal)
-13:30 mała kanapka od koleżanki (50 kcal)
-14:00 trochę frytek podjedzonych od mamy z talerza ( 100 kcal)
-15:00 kawałek batonika ( 100 kcal) nie mogłam się oprzeć wiem ;< mogłam go nie jeść...
-16:00 2 kabanosiki (100 kcal)
=550 kcal / 650 kcal

Dzień zaliczony <3

Dziś także śpiewałam. Jestem z siebie dumna. Wcale nie było tak źle. Nie zafałszowałam. Nawet się nie stresowałam. Moja klasa wspomagała mnie z widowni. Wspaniale mieć taką klasę. Niestety. Za 3,5 miesiąca się pożegnamy... Na może stety? Chcę już chodzić do innej szkoły. Zacząć od początku. Chcę, żeby nowi ludzie poznali mnie piękną... zgrabią.... chudą.

Chce, żeby mi zazdrościli. Patrzyli na moje chude nogi. Wystające kości obojczykowe. Chcę słyszeć: "Boje się ,że cię połamię". Tak jak to codziennie mówię mojej koleżance z klasy. Chce być taka chuda jak ona. Mieć nogi 35cm.... Talie 58 cm... zazdroszczę jej całym sercem. Ale przez dzisiejszy dzień wiem ,że dam radę.
Schudnę i pokaże wszystkim na co mnie stać. Że nie jestem tylko spasioną krową, a wartościową osobą..

Pokaże im....

środa, 19 marca 2014

021 -6/30 SGD

Czyli znowu jest tak jak zawsze. Zaczynam dietę, po paru dniach zawalam i zawalam i zawalam. Dziś nie mogę zawalić bo inaczej ta zła passa się nie skończy.
Dziś mam występ przed całą szkołą... boje się..
Niby wszyscy mówią, że śpiewam ładnie, jednak pod wpływem stresu wszystkie mięśnie się spinają. Ugh. Muszę wierzyć, że będzie dobrze. Że dam radę. Wczoraj wieczorem nabrałam dużo motywacji do dalszego odchudzania. Uda się uda się uda się! Wytrwam SGD i wtedy wyjdę na prosto... uda mi się schudnąć i przyzwyczaić się do głodu- odzwyczaić od jedzenia.

Obiecanki cacanki

Jak zwykle pewnie po 12 dniach stwierdzę ,że mam dosyć. Że jestem nieudacznikiem i mam to gdzieś.
Nie nie.. nie mogę tak myśleć. Muszę wierzyć w siebie. .W swoją silną wolę. W Anę...

niedziela, 16 marca 2014

020 - 2/30 SGD

Bilans :Śniadanie:  brak
Obiad: Mały kawałek kurczaka, trochę ziemniaków +sałatka z ogórka (260kcal)
Kolacja: brak
=260/300

Ćwiczenia:
-3h spaceru
- 50 brzuszków
- 50 przysiadów

Byłam dziś u koleżanki. Kiedy przyszłam, usłyszałam tylko od jej mamy : "S. schudłaś! nie poznałam cię". Czułam się.... lepiej? Mimo tego, że kilogramy nie lecą w dół, powoli widać różnicę... cieszę się z tego bardzo ^ ^

sobota, 15 marca 2014

019 - Przegrana + SGD

Poddałam się. Myślałam ,że nie jem tak dużo. Starałam się po prostu jeść mniej, ale nie udawało mi się. I co z tego wynikło.? waga 55,0kg
Dlatego właśnie zdecydowałam się zacząć dietę SGD. Stwierdziłam ,że muszę wyjść na prosto. Wypadłam z rytmu, kiedy po prostu nie musiałam jeść. Nie chciałam... i chudłam. Mam nadzieje, że ta dieta mi pomoże. W końcu zostały mi 2,5 miesiąca do ważnego dla mnie wydarzenia. Muszę schudnąć 5 kg, żeby pokazać się w sukience, którą chciałam założyć. Błagam. ;;;
Nie chce być dalej taka słaba. Zawsze, kiedy jem zapominam o swoim celu. I właśnie tak to się skończyło. Jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu ?!

Bilans:
- Dwie malutkie kanapki z szynką
- Trochę kopytek
= 405 / 400

Jestem zadowolona. Tylko te 5 kcal, więc mogę uznać dzień za udany.
Muszę wyjść na prostą.
Kiedy mam ograniczenia.. jest mi łatwiej... o wiele.


Ćwiczenia:
- Mel B- 10min trening brzucha
- Mel B - 10min trening nóg



czwartek, 6 marca 2014

018

Walczę sama ze sobą. Nigdy nie przypuszczałam, że to może być takie trudne...
Za to teraz będę miała pretekst, żeby nie jeść. Byłam u dentysty z aparatem. Włożył mi grubszy drut więc zęby bolą mnie tak, że nie mogę nawet ugryźć miękkich frytek. I dobrze. Nawet jak będę miała na coś ochotę, to po prostu nie będę w stanie tego zjeść.

Jedyny plus jest taki, że.... wróciłam do ćwiczeń. Daje sobie ostry wycisk. Od 3 dni prawie nie mogę się ruszać. Mięśnie mi się zastały i teraz mam tego konsekwencje.
Nie ważyłam się ostatnio więc nawet nie mogę wam podać mojej wagi. Może jutro... albo w niedziele....