" Wkrótce tak się przyzwyczaiłam do poszczenia, że nawet kiedy chcę coś zjeść - nie moge. Nie czuje głodu"
"Chociaż nie jem, czuję się napchana. Już od kilku dni nie mogę się załatwić, a czasami mam zawroty głowy. Jedyne co mnie podtrzymuje na duchu to fakt, że gdy rano staję na wage, to widzę, że znowu schudłam"
Bardzo mi się kiedyś podobały te cytaty. Szczególnie pierwszy. Był on zapisany w moim zeszyciku. Był moją motywacją. Wiedziałam, że jak się postaram, to też po pewnym czasie przestanę czuć głód. No i co? Stało się.
Obecnię, potrafie przesiedzieć cały dzień bez jedzenia. Nie ciągnie mnie do niego. Czasem gdy jestem w kuchni, czy u kogoś, skubnę jakiś owoc czy coś innego, żeby zachować pozory.
Powiem wam, że to naprawdę wygodne. Nie płakać, siłą nie odciągać się od lodówki, nie leżeć na łóżku trzymając się za brzuch, bo napierdala z przejedzenia.
Karin ostatni raz otrzepuje kolana i wstaje, unoszac wysoko głowę. Wygrałam. Udało mi się wygrać zanim się poddałam. Udało mi się zrobić coś, czego się nie spodziewalam.
Karin- 1, jedzenie- 0
Dzis znów ta sama historia. Mama przyjechała
"Karinko, zaraz bedzie obiad. Jesteś głodna?"
"I to jak! Nałóż mi te dwa kotlety, i dużo ziemniaków... A gdzie sos?"
Ślinka mi ciekła jak na to patrzyłam, moglabym sie rzucić i zeżreć to wszystko, a i tak cały obiad skończył w koszu na śmieci. Marnuje jedzenie. Ale co poradze? Bezdomne koty będa miały co jeść..
Bilans:
Ś: 5 czereśni -23kcl
O: poł pomidora- 11kcl
K:dwa wafle ryżowe- 70kcl
=104kcl